NA DOBRE i NA ZŁE, odc. 509. JAMES chory psychicznie. Czy ZAGRAŻA HANIE i Piotrowi? >>>
Po wybuchu bomby, którą podłożył chory na stwardnienie rozsiane Maciej Zaruski antyterroryści w kajdankach wyprowadzają zamachowca ze szpitala. Pacjent Falkowicza skarży się na bóle w klatce piersiowej i z podejrzeniem zawału zostaje umieszczony w karetce pogotowia. Uzbrojeni po zęby policjanci celują do niego z karabinów, na wypadek gdyby próbował uciec.
Marek bada Zaruskiego i przy okazji przywołuje funkcjonariuszy do porządku. - Niech pan stąd odejdzie. Chłopak jest przypięty kablami, nigdzie wam nie ucieknie.
- Czuję takie pieczenie, ucisk - mówi z trudem zamachowiec.
NA DOBRE i NA ZŁE - więcej o serialu >>>
Badania wykazują, że pacjent nie miał zawału. - Nie jest źle, ale na razie nie pobiegamy - stwierdza Rogalski.
Zaruski ma świadomość, że to co zrobił mogło mieć dramatyczne skutki dla pacjentów i lekarzy szpitala. Zaczynają go gnębić wyrzuty sumienia. Chce wiedzieć czy nikt nie zginął?
- Nikomu nic się nie stało, prawda? Ja nie chciałem, żeby do tego doszło, przecież to była prawie atrapa - przyznaje ze skruchą.
- Prawie. Było bum
- Chciałem tylko dostać leki.
- Nie było innego sposobu? Dobra, to nie zawał, tylko nerwy. Za duży stres.
- Będę miał teraz dużo czasu na odpoczynek, nie? - przyznaje z ironią Zaruski. - Wszystko wymknęło się spod kontroli, ja chciałem, żeby mnie potraktowali poważnie - dodaje.