"M jak miłość" odcinek 1705 - wtorek, 31.01.2023, o godz. 20.55 w TVP2
Atak Julii na Magdę w 1705 odcinku "M jak miłość" poprzedzi desperacki telefon Malickiej do Andrzeja. Ponieważ Budzyński nie będzie miał ochoty na rozmowę z byłą kochanką, zajęty przygotowaniami do wyjazdu na Ukrainę, nie odbierze od niej połączenia. Kolejne odtrącenie ze strony Andrzeja popchnie Julię w 1705 odcinku "M jak miłość" do rozpaczliwego czynu. Zażyje garść leków uspokajających, zapije je alkoholem i w stanie psychicznego obłędu odwiedzi Magdę w siedlisku. Andrzejowi na poczcie głosowej zostawi wiadomość, że chce zobaczyć jak jego żona buduje swoje szczęście na jej nieszczęściu.
Na widok Julii w opłakanym stanie Magda w 1705 odcinku "M jak miłość" zachowa spokój i klasę. Chociaż kochanka Andrzeja spróbuje ją sprowokować, zarzucając jej, że wykorzystuje małą Nadię, by odebrać jej mężczyznę. - Zrobiłaś to specjalnie, prawda? Wzięłaś ją, żeby przywiązać Andrzeja do siebie, żeby odciągnąć go ode mnie... Bałaś się, że go stracisz! I dlatego, dlatego to dziecko - oskarży "rywalkę" w 1705 odcinku "M jak miłość".
Magda spojrzy na nią z politowaniem i w 1705 odcinku "M jak miłość" powie Malickiej jak jest jej przykro, że straciła córkę. - Bardzo ci współczuje... Po tych słowach Julia odwróci się i odejdzie. Niedługo potem do siedliska dotrze Andrzej, który jeszcze w drodze do siedliska spróbuje ostrzec Magdę przed Julią. Nie zdąży jednak zapobiec temu spotkaniu. - Julia była? - zapyta z wypisanym na twarzy poczuciem winy.
- Była...
- Przepraszam cię, nie miałem pojęcia - Budzyński nie będzie wiedział jak odwrócić to, co się stało.
Nagle w 1705 odcinku "M jak miłość" Magda wspomni o śmierci dziecka Julii i Andrzeja, pierwszy raz od poronienia przez Malicką. - Spokojnie, dałam sobie radę. Nie rozmawialiśmy na ten temat, ale naprawdę współczuje wam waszej straty. Wam obojgu. Przyjmij moje kondolencje... - pełne szczerego współczucia słowa Magdy w 1705 odcinku "M jak miłość" poruszą Andrzeja do tego stopnia, że nie zdoła powiedzieć już nic więcej.