Ponadczasowa śmierć Hanki Mostowiak w kartonach w „M jak miłość”!
Od śmierci Hanki Mostowiak w „M jak miłość”” minęło już 11 lat, jednak każdy widz kultowej produkcji pamięta ją bardzo dobrze! Przypomnijmy, że żona Marka zmarła wskutek pęknięcia tętniaka, do którego doszło w wyniku feralnego wypadku, gdy tuż przed koła wjechała dziewczynka na rowerze. Hanka próbowała ominąć dziecko, dlatego zaczęła gwałtownie hamować i kręcić kierownicą, w efekcie czego razem z siostrą Anną (Tamara Arciuch) wpadły w kartony, ustawione przy drodze, a chwilę później Hanka już nie żyła. Spektakularna śmierć Hanki Mostowiak w „M jak miłość” trafiła na języki wszystkich i zalała Internet mnóstwem memów i przeróbek, a co gorsza ciągnęła się za Kożuchowską przez długie lata, a ona nie mogła sobie z tym poradzić!
Patrz też: M jak miłość. Smutny koniec Zduńskich! Paweł nie wybaczy France wszystkich kłamstw – WIDEO
Śmierć Hanki w kartonach zemstą scenarzystów „M jak miłość”?
Wówczas, wiele osób spekulowało, że prześmiewcza śmierć Hanki Mostowiak jest zwyczajną zemstą scenarzystów, który tak chcieli odpłacić się Kożuchowskiej za jej nagłe odejście z serialu. Tym bardziej, że aktorka jasno zapowiedziała, że nigdy nie wróci do kultowej produkcji i poprosiła, aby nie zostawiać jej otwartej furtki powrotu tylko uśmiercić jej bohaterkę. W wywiadzie z serwisem „Plejada” Kożuchowska przyznała się również, że był jeszcze jeden powód jej decyzji!
- Wiedziałam, że po metamorfozie Hanka postrzegana była jako kochająca żona i odpowiedzialna matka. Gdyby nagle wyjechała, zostawiła rodzinę, widzowie nie uwierzyliby w to. Byłoby to wbrew wartościom, którymi kierowała się w życiu. Musiało więc wydarzyć się coś, na co nie będzie miała wpływu – zdradziła aktorka.
Oczywiście, w rozmowie ze wspomnianym serwisem aktorka wyznała również, że nie wiedziała, że jej bohaterka zginie w kartonach, bo śmierć Hanki miała wyglądać zupełnie inaczej, ale zaważył na tym jeden szczegół!
Zobacz także: M jak miłość. Zakłamana Franka poszuka wsparcia u Marysi! Wstawi się za nią u Pawła – WIDEO
Małgorzata Kożuchowska zdradza, jak miała wyglądać śmierć Hanki w „M jak miłość” i jakie są tego konsekwencje!
W wywiadzie Kożuchowska przyznała, że Hanka w „M jak miłość” faktycznie miała zginąć w wyniku pęknięcia tętniaka w mózgu, ale o żadnych katonach wtedy nie było mowy! Rzeczywiście, wypadek miał dojść do skutku, ale żona Marka miała wpaść nie w kartony tylko do rowu i tam uderzyć głową o kierownicę, ale jak się okazało na taką scenę nie było środków, a samochód nie mógł zostać rozbity! Dlatego postanowiono przy drodze kartony, ale zapewniano aktorkę, że na ekranie nie będzie ich widać, ale stało się inaczej…
- Wymyślone było to w ten sposób, że Hanka jedzie samochodem, zauważa na drodze dziewczynkę z rowerkiem i żeby jej nie przejechać, robi gwałtowny manewr, ląduje w rowie, uderza głową o kierownicę, trafia do szpitala i tam okazuje się, że to uderzenie sprawiło, że pękł jej tętniak w mózgu. Uważałam, że ten pomysł jest ok. Na planie dowiedziałam się od rekwizytorów, że nie możemy sobie pozwolić na to, żeby coś stało się z autem, bo nie mamy drugiego. No więc trzeba było czymś zamortyzować ten wjazd do rowu. Poza tym i mnie, i kaskadera trzeba było jakoś zabezpieczyć. Ktoś wpadł na pomysł, żeby na poboczu ustawić kartony. Pamiętam, że od razu zapytałam, czy na pewno nie będzie ich widać na ekranie. Reżyser powiedział, że oczywiste jest to, że nie – przecież jak aktor upada na materac w trakcie kręcenia sceny bójki, to potem w filmie czy serialu tego nie widać i leży po prostu na ziemi. A więc do momentu emisji tego odcinka byłam pewna, że nikt z widzów tych kartonów nie zobaczy – wyjaśniła Kożuchowska w rozmowie z „Plejadą”.
Niestety, kartonów ze sceny nie wycięto, w związku z czym ze śmierci Hanki w kartonach w „M jak miłość” śmiano się przez lata, a wszystko odbiło się na Kożuchowskiej. Aktorka zdradziła, że długo nie mogła sobie z tym poradzić, ale w końcu zrozumiała, że nie może z tym walczyć, dlatego oswoiła się z tym wątkiem, a nawet wykorzystała go w najnowszym filmie „Zozła”, którego sama została współproducentką!
- Zdziwiło mnie, że ktoś na to pozwolił, ale nie spodziewałam się, że stanie się to takim przyczynkiem do memów. I że ta scena przejdzie do historii i będzie się ciągnęła za mną do końca życia. Na początku nie poczułam, że to może być wymierzone we mnie, myślałam raczej, że to jakaś niedoróbka. Wtedy nie miało to jeszcze aż takiej siły rażenia. Dopiero po jakimś czasie nabrało rozpędu. Miałam poczucie, że płacę za nieswój błąd. Zrozumiałam jednak, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić, bo to żyje swoim życiem. Uznałam więc, że lepiej to polubić, niż z tym walczyć – dodała w rozmowie.