Dr Lubicz i jego żona Krystyna byli przed laty najpopularniejszym serialowym małżeństwem w Polsce. Nic więc dziwnego, że reklamodawcy wzięli sobie za punkt honoru pozyskanie pary do udziału w reklamach. O ile Stockinger był bardzo chętny do gry w komercyjnych produkcjach, o tyle Kotulanka - wychowana na teatrze - gardziła takimi fuchami.
Przeczytaj: "Klan". Tomasz Stockinger wyznaje: Bez Kotulanki w "Klanie" jest mi lepiej
Nic więc dziwnego, że między nimi zaczęło się psuć. W 2008 r. pan Tomasz mógł liczyć na kontrakty reklamowe za ponad 100 tys. zł. Ale w parze aktorzy z "Klanu" mogli być warci nawet pół miliona.
Wypadek Stockingera po pijanemu w 2009 r. przekreślił jego szanse na dobry zarobek. - Reklamodawcy odwrócili się od niego. Zaczął obwiniać Kotulankę, że stracił szansę na swoje 5 minut - mówi jego znajomy z serialu.
Patrz: "Klan". Dramat Pawła Lubicza. Przez chorobę Kotulanki Tomasz Stockinger nie ma pracy
Na planie "Klanu" dochodziło więc do spięć. I to do tego stopnia, że scenarzyści omal nie rozwiedli Lubiczów. Teraz choroba Kotulanki i jej nieobecność na planie okazały się dla Stockingera wybawieniem. Wcale nie czeka na serialową żonę.
- Ona rzeczywiście nie była łatwa w pracy. Teraz pracuje mi się lepiej - mówił aktor w rozmowie z se.pl.
Chcesz wiedzieć więcej o "Klanie"? Polub nas na Facebooku!