Nie miał łatwego życia. Jako kilkulatek przeżył śmierć matki, z którą jego ojciec nie mógł się pogodzić. Mały Waldek trafił wtedy do domu dziecka. W jego życiu szybko pojawił się alkohol.
- Przyplątało się do mojego życia jeszcze i to. Alkohol pojawił się jeszcze, jak byłem w domu dziecka. To był ten nastoletni głupi czas. Stawałem się duszą towarzystwa. Alkohol uwalniał mnie od kompleksów wiejskości, prowincjonalności. W pewnym momencie zauważyłem, że przeginam, że piję więcej, niż zamierzałem - opowiedział szczerze w programie Andrzeja Sołtysika (49 l.)
Przez alkohol zdarzało mu się nie tylko zaniedbywać pracę, ale i rodzinę. Jego pierwsze małżeństwo się rozpadło. Próbował rzucić picie, ale to nie było łatwe.
Zobacz: Na Wspólnej. Marta Wierzbicka narzeka na brak pieniędzy. Zarobki gwiazdy Na Wspólnej spadają
- Miałem sporo okresów abstynencji, ja wcale nie lubiłem siebie jako moczymordę. Ale było pytanie: co dalej? Czy jeśli to się powtórzy, to ja po prostu nie skończę jak naprawdę ostatni menel. W pewnym momencie kończy się radość życia, zaczyna się cierpienie, bo traci się rodzinę. Z przykrością muszę się przyznać, że często zmywałem się z domu, żeby się napić, dzieciaki na mnie czekały. Nie wiem, czy moje małżeństwo przetrwałoby, gdybym nie pił, ale obciążam siebie i alkohol za to - zdradził z bólem serca.
Aktor miał ogromne szczęście, bo dyrekcja teatru, w którym pracował, rozumiała jego chorobę. Dano mu urlop i wysłano na leczenie. Nie pije już od 17 lat i nie chce więcej wracać do dawnych problemów.
- Niestety, spotkałem się z takimi głosami, że ja mówię o alkoholizmie po to, by zwrócić na siebie uwagę. Więc postanowiłem więcej już tego nie robić - wyjaśnia Obłoza w rozmowie z "Super Expressem" i podkreśla, że żeby wyjść z alkoholizmu, potrzebne jest tylko jedno: determinacja. Jemu jej nie zabrakło.
Chcesz wiedzieć więcej o serialach? Odwiedź nas na Facebooku!