Dom przy Deszczowej opustoszeje! W "M jak miłość" po wakacjach zabraknie nawet dzieci!
Dotąd dom Zduńskich kojarzył się z ciepłem, harmidrem, tętniącym życiem miejscem, gdzie Kinga i Piotrek wychowują czwórkę dzieci, a jakiś czas temu wprowadzili się pod ich dach Krysia i Marszałek. Niestety na rodzinę spadnie zatrważająca wiadomość o tym, że Wojtek nie żyje! Wspaniały ojciec, dziadek i mąż opuści bliskich na zawsze, a okrutne wiadomości przekaże Krysia. Pech zechce, że Kinga i Marysia (Małgorzata Pieńkowska) dowiedzą się o tym w szpitalu, kiedy jednocześnie zaleje ich strach o życie Piotrka. Prawnik dostanie ataku w siedlisku i zostanie przewieziony pod specjalistyczną opiekę do placówki. Tam Kinga będzie czuwała przy jego łóżku, a Rogowska i Artur (Robert Moskwa) spróbują ją wesprzeć w najgorszej chwili, sami przeżywając dramat. Właśnie wtedy Krysia dołoży wszystkim problemów i smutku, bo zadzwoni i powie o śmieci Marszałka. Podwójny cios dla wszystkich będzie nie do zniesienia!
Kinga i Krysia zostaną w domu przy Deszczowej same. Obie będą w żałobie, Piotrek nie wyjdzie jeszcze ze szpitala, a i dzieci znikną! Nie będzie nawet psa Spaera, by dodał trochę otuchy. Zazwyczaj tętniący życiem dom opustoszeje! Na szczęście okaże się, że niebawem rodzina zacznie wracać do normy.
- (...) Może się prześpij? Zbieraj siły, bo po południu Marysia przywiezie bliźniaczki i Sapera. Skończy się cisza i spokój - cytuje słowa Kingi portal światseriali.interia.pl. Zduńska spróbuje lekko się uśmiechnąć i nawiąże do tego, że dziećmi zajmie się Marysia.
- I dobrze... Bo ta cisza na dłuższą metę jest okropna - powie szczerze Krysia i uzna, że harmider w domu dobrze jej zrobi.
- Przepraszam cię, kochanie. Powinnam cię wspierać, pomóc ci, ale nie mogę... Nie potrafię... Nie wiem, jak mam dalej żyć. Po prostu nie wiem... - skwituje smutna Krysia i będzie widać, że tylko rodzina trzyma ją przy niepoddawaniu się.