"Klan". Małgorzata Ostrowska-Królikowska: Na planie "Klanu" urodziłam 3 dzieci

2013-11-19 8:15

Jedną z ulubionych serialowych bohaterek stworzyła Małgorzata Ostrowska-Królikowska (49 l.). Bez Grażynki "Klan" nie byłby "Klanem". Tylko "Super Expressowi" aktorka opowiada, jak dostała rolę w telenoweli TVP 1 i czy rozpaczała po śmierci Ryśka.

- Pamięta pani, kiedy pierwszy raz usłyszała o "Klanie"?

- Usłyszałam, gdy mnie zaproszono na zdjęcia próbne. Byłam wtedy jeszcze młodą aktorką we Wrocławiu, już z dwójką dzieci. Pamiętam, że wszyscy jechali na te zdjęcia próbne, tam były tłumy!

Przeczytaj: "Klan". Wielki jubileusz Lubiczów na imieninach Elżbiety!

- Dlaczego się pani zdecydowała? Sława, pieniądze...

- Z tymi pieniędzmi bym nie przesadzała. To jest państwowa produkcja, zarabia się godne pieniądze za pracę, ale to nie jest tyle, ile podaje się w gazetach. To jest bardzo ciężka praca, czasami po 12 godzin dziennie. Dlaczego się zdecydowałam? Grałam wcześniej postaci w typie Molibdenowej z "Rozmów kontrolowanych". Nagle miałam okazję zagrać zupełnie kogoś innego i było to wyzwanie zawodowe.

- Wyobraża sobie pani siebie w "Klanie" jeszcze przez 20 lat?

- Nigdy o tym nie myślałam. Ale też 16 lat temu nie myślałam, jak będę funkcjonować za 10 lat. Wtedy miałam umowę na 25 odcinków, a tu proszę, trójkę dzieci niemalże na planie urodziłam.

Patrz: "Klan". Tomasz Stockinger stracił fortunę przez Kotulankę

- Czy rola tak długo grana nie jest przekleństwem?

- Chyba bym obraziła Grażynkę i zrobiła jej przykrość, gdybym tak powiedziała. My sobie z Grażynką żyjemy w symbiozie... Mam wielki szacunek dla tej postaci. Wiele się od niej nauczyłam. Spokoju, harmonii. Zawsze byłam potwornie rozedrgana, na wysokich emocjach, a ona zawsze ze wszystkiego wychodziła ze spokojem.

- Pisano, że po odejściu Piotra Cyrwusa, czyli serialowego męża, też chciała pani odejść.

- Miałam takie momenty, np. po urodzeniu Ksawerego, ale nie po śmierci Ryśka. Życie Grażynki po jego śmierci rozkręciło się, teraz mam dużo ciekawych wątków, partnerów. Mam co grać.

- Agnieszka Kotulanka wróci do was?

- Nie wiem. Życzę jej jak najlepiej... Byłam u niej parę razy, dzwoniłam do drzwi, ale człowiek musi być otwarty, żeby przyjąć pomoc.

- Gdyby miała pani o coś poprosić dla siebie, to co by to było?

- Żeby bliscy byli szczęśliwi, mieli uśmiechy na buzi, spełniali swoje marzenia.

Chcesz wiedzieć więcej o "Klanie"? Polub nas na Facebooku!

Najnowsze