- Za co cenisz swoich serialowych rodziców - Małgorzatę Kożuchowską i Tomasza Karolaka?
- Z każdym z nich łączy mnie coś innego. Myślę, że wszyscy się dobrze rozumiemy. Traktuję ich może nie jak drugich rodziców, bo nikt nie zastąpi mojej matki i ojca, ale jako życiowych doradców. Znają się na swojej pracy. Kiedy widzę na okładce jakiejś gazety informację o tym, że paliłem i piłem, to nie wiem, co zrobić. Tomek na pewno by wiedział.
>>> Dzieci z seriali. Oni dorastali na oczach widzów. Jak się zmieniły serialowe dzieciaki? - zdjęcia
- Jak się zobaczyłeś na takiej okładce, to było ci wstyd przed nimi?
- Nie wiedziałem, co zrobić, zmartwiłem się. Nie jest fajne iść rano do kiosku i zobaczyć siebie w złym świetle. A jak sobie radzę z tą popularnością? Staram się żyć normalnie, zwyczajnie. Kiedy widzę, że fotograf się czai, to podchodzę i mówię: zrób to zdjęcie i nie róbmy wiochy na ulicy. Rodzice mnie nauczyli, że trzeba być normalnym, że popularność nic nie znaczy. Nie czyni z ciebie człowieka to, że jesteś znany dlatego, że jesteś znany.
- Niedawno oglądaliśmy cię w spektaklu Teatru TV "Matka brata mojego syna". To twój debiut teatralny?
- Teatralny to może jeszcze nie, ale to też coś innego niż serial czy film. Myślę, że zbliżył mnie do tej prawdziwej gry, w teatrze. Pracując nad tym spektaklem, rozmawiałem z jego autorem - reżyserem Juliuszem Machulskim - na temat tego, jak mam grać. Zrozumiałem, że muszę pozbyć się serialowych manier, dodawania słów, których się używa na co dzień, tych wszystkich "no", "dobra". W teatrze każde słowo ma swoją wagę i musi być zagrane, to mnie sporo nauczyło.
>>> RODZINKA.pl. Maciej MUSIAŁ: NIE WSTYDZĘ się, że jestem WIERZĄCY
- Oprócz tego jeszcze prowadziłeś program "The Voice of Poland". Czy masz czas na życie prywatne?
- Jak ktoś chce znaleźć czas, to znajdzie. Trzeba tylko dobrze go wykorzystać. Ja, kiedy mam wolną chwilę, spotykam się z kolegami. W ostatnim czasie czytałem też szkolne lektury.
- Masz poukładany grafik dnia godzina po godzinie?
- Nie. Zazwyczaj jest tak, że ktoś do mnie dzwoni, że mam być tu i tu, o tej i o tej godzinie, i jestem. Przyjeżdżam, mama do mnie dzwoni, że mam gdzieś pojechać. W moim życiu panuje lekki chaos, ale mi to odpowiada.
- Mama jest twoim menedżerem. Jak sprawdza się w tej roli?
- Jest moją agentką, najlepszą na świecie, bo wiem, że zawsze chce mojego dobra.
-Wciąż jesteś porównywany do Justina Biebera. Nie masz już tego dosyć?
- Nie mam z nim wiele wspólnego. Nie potrafię śpiewać, ale jeśli chodzi o fenomen popularności, to rozumiem to porównanie.
- A ta popularność cię nie męczy? I jak ona się objawia?
- Nie. To zawsze zależy od tego, jak do tego podchodzisz. Bywa, że gdy idę ulicą z kumplami, to podchodzą jakieś dziewczyny i proszą o autograf. Ale jak można komuś sprawić trochę przyjemności, to czemu nie.
- Koledzy korzystają na twojej popularności?
- Zawsze wkręcimy się na imprezę, na którą chcemy się wkręcić.
- Często wam się to zdarza?
- Zdarza się. Ale nie mam też aż tak dużo czasu na chodzenie na imprezy. W soboty czy niedziele muszę wstać wcześnie rano, ale jak mam wolny weekend, to staram się nadrabiać zaległości.
- A co z przysłowiową sodówką? Odbija ci czasem sława?
- Trzeba o to zapytać innych, ale wydaje mi się, że mam w sobie sporo pokory. Zresztą, jeśli się zapomnę, to mnie odpowiednio ustawiają.
- Co po maturze? Plany już sprecyzowane?
- Jeszcze nie. Być może aktorstwo, może coś innego. Rozważam jeszcze.
Chcesz wiedzieć więcej o serialu RODZINKA.PL? Polub nas na FACEBOOKU!