PRZYJACIÓŁKI 2 sezon. Anita SOKOŁOWSKA zdradza co z Zuzą. ŁUKASZ - nowy mężczyzna w życiu Zuzy - WYWIAD

2013-03-16 18:30

Anita Sokołowska (37 l.) z rozmachem wciela się w Zuzę, jedną z bohaterek z serialu PRZYJACIÓŁKI. Teraz w jej życiu wszystko się zmieni. Jaka będzie nowa Zuza?

PRZYJACIÓŁKI 2 sezon odc. 17. ANKA na terapii dla alkoholików poznaje KRZYSZTOFA - ZDJĘCIA >>>

- Mężczyźni są chyba dla Zuzy problemem?

- Myślę, że dużym. W pierwszej serii "Przyjaciółek" udawała, że tego problemu nie ma. Pozwoliła Wojtkowi (Lesław Żurek - przyp. red.) zbliżyć się do siebie, ale - jak się okazało - za bardzo. Nie była przygotowana na tę bliskość...

- Widzieliśmy. Zuzę, która zawsze panuje nad sytuacją, nagle paraliżuje atak paniki, i to na ważnym spotkaniu...

- To oczywiście była dla niej trudna sytuacja, lecz może dzięki temu wstrząsowi coś się przełamie w jej charakterze, w jej postawie. Może otworzy się na szczęście, którego panicznie się boi...

- Zuza dokona obrachunku z samą sobą?

- Tak. Będzie zastanawiać się nad sobą, przewartościowywać swoje życie. Skłoni ją do tego nie tylko doświadczenie z Wojtkiem, lecz także przyjazd matki (Dorota Kolak - przyp. red.), która bez pardonu wejdzie z butami w życie córki, wnosząc w nie własny bardzo wielki problem. Zuza będzie musiała stawić czoła tym wyzwaniom. Już nie będzie tylko niedostępną, perfekcyjną kobietą z ciętym językiem i szybką w działaniu.

PRZYJACIÓŁKI - więcej o serialu >>>

- Złagodnieje?! Przecież za hardość pokochali ją widzowie!

- Jej niedostępność, hardość jest pancerzem, w którym się chroni, gdy wychodzi do ludzi. W tej części serialu wraz z reżyserem Grzegorzem Kuczeriszką staramy się odsłonić łagodniejsze wnętrze Zuzy. Niemniej chcę uspokoić wielbicieli mojej bohaterki, że cięty język, dowcip i władczy sposób bycia nie zmienią się, są przecież częścią jej natury.

- Czy pani uległa kiedykolwiek panice w ważnym momencie swojego życia, podobnie jak pani bohaterka?

- Nie pamiętam dokładnie, kiedy i gdzie mi się przydarzyła, ale czasami mnie dopada. Najczęściej z powodów zawodowych. W teatrze praca nad rolą jest długim, mozolnym procesem. W jego trakcie zdarza się, że aktor wie, jak ma zagrać, lecz nie potrafi tego pokazać na scenie. Wtedy ulega się panice, bo premiera coraz bliżej. Ja w takich chwilach uciekam w łzy. Muszę się wypłakać, dać upust złym emocjom, wyrzucić je z siebie, by - już oczyszczona - wrócić do pracy.

- W "Przyjaciółkach" cztery główne role grają atrakcyjne, utalentowane aktorki. Rywalizują panie na planie?

- Szczerze mówię - nie! I nie ukrywam, że byłam tym zaskoczona. Ponieważ przed rozpoczęciem zdjęć obawiałam się, że atmosfera na planie może być nie do przyjęcia, bo spotkają się cztery kobiety, z których każda będzie chciała pięknie wyglądać, najlepiej zagrać, być bliżej kamery... Okazało się, że dziewczyny są bardzo fajnymi ludźmi. Na planie ani razu się nie pokłóciłyśmy, nie powiedziałyśmy sobie niczego złego. Nie ma między nami cienia rywalizacji! Zresztą ona wpłynęłaby negatywnie na efekt naszej pracy. Podczas kręcenia kolejnych scen wspieramy się jak zespół, który gra do jednej bramki. Każda z nas poza aktorstwem ma swoje prywatne życie, swoje miłości, swoją rodzinę, jesteśmy spełnione na różnych polach i chyba to są też powody, dla których rywalizacja nas nie dotyczy.

- Od kilku lat jest pani związana z Teatrem Polskim w Bydgoszczy. Trochę daleko od Warszawy. Co panią tam trzyma?

- Piotr Łysak (dyrektor teatru - przyp. red.) zaprasza do pracy ciekawych reżyserów, sięga po poważny i ważny repertuar, a każdy spektakl podejmuje niełatwe tematy dotyczące naszego życia dzisiaj, kondycji ludzkiej. Ale przede wszystkim trzymają mnie ciekawe role, dzięki którym mogę rozwijać się zawodowo. W ciągu sześciu lat, a tyle pracuję w Bydgoszczy, budowała się moja osobowość jako człowieka i jako aktorki.

- Potwierdziła pani jak dobrą jest aktorką monodramem "Komornicka. Biografia pozorna", docenionym przez widzów i krytykę.

- Praca nad "Komornicką" była niebywale ciężka, ale też fascynująca. Wylałam morze łez i potu, wielokrotnie wątpiąc w siebie. Ale udało się i dzisiaj mogę stwierdzić z całą stanowczością, że "Komornicka" dała mi jako aktorce niebywałą siłę i poczucie, że ja - to nie jest pycha, co powiem - poradzę sobie z każdą rolą. Ten monodram dał mi siłę, pozwolił uwierzyć w siebie.

Chcesz wiedzieć więcej o PRZYJACIÓŁKACH? Polub nas na FACEBOOKU!

Najnowsze