- Aktorzy, którzy latami grają jedną postać, mówią, że wiedzą o niej więcej niż scenarzyści. Zdarzyło się pani powiedzieć im: "Maria nie zachowałaby się w ten sposób"?
- Oczywiście. Oni już się do tego przyzwyczaili... Zdarza mi się wtrącać w ich pracę. Szczególnie dotyczy to szyku zdania. Układam sobie tekst do tzw. gęby, jak ja to nazywam. Słowa, zdania zapisane na papierze literackim językiem nie zawsze dobrze brzmią, gdy się je wypowiada. Ludzie na ogół rozmawiają ze sobą swobodniej, mówią bardziej skrótowo, bardziej chropawo niż na kartach książek...
>>> Koniec Na Wspólnej przed wakacjami 2013. Koszmar Brzozowskich. Daniel poznaje tajemnicę Basi i Andrzeja!
- Wiadomo też, że lubi pani sobie podreżyserować sceny, w których gra. Reżyserzy się nie oburzają?
- Kiedyś zdarzyło się, że na planie "Na Wspólnej" zjawił się nowy reżyser. Objaśnił, jak powinnam zagrać scenę. Ale ja nie byłam w stanie wypowiedzieć tekstu roli, ponieważ skupiałam się na tych czynnościach, które on dla mojej bohaterki wymyślił. Po którejś nieudanej próbie powiedziałam: "Bardzo przepraszam, a czy mogłabym pokazać, jak ja to zrobię od siebie?". Zdziwienie... A ja wymyślam sobie sceny, w których wykonuję czynności domowe - prasowanie, szycie, gotowanie, obieranie ziemniaków - które robię na co dzień we własnym domu. Wtedy skupiam swoją uwagę na tekście, a nie na tym, co mam robić przed kamerą.
- Irytuje się pani, że widzowie często postrzegają panią jako Marię Ziębę, a nie Bożenę Dykiel?
- Nic się na to nie poradzi... Ja mam szczęście, bo spotykam się z miłymi reakcjami. Nie wołają na mój widok: "O, ta wstrętna baba!". Wzbudzam u widzów sympatię. Bardzo mnie to cieszy i wciąż powtarzam - oby tak dalej.
- Bo pani też emanuje sympatią dla widza, dla drugiego człowieka...
- Widz cię nie będzie kochał, jeżeli nie uwierzy w ciebie. Dlatego aktor musi oddawać mu cząstkę swojej duszy, cząstkę siebie, swoich emocji. Musi się sobą z nim dzielić.
- Ze swoim serialowym mężem, którego gra Mieczysław Hryniewicz, spotkała się pani przed wielu laty na scenie Teatru Narodowego...
- ...a wcześniej w warszawskiej szkole teatralnej.
- Jak się państwo odnaleźli po latach w pracy na planie serialu "Na Wspólnej"?
- Nasi bohaterowie, Ziębowie, zaczęli swoją obecność w serialu jako już dojrzałe małżeństwo, które ma dorosłe dzieci. Miecia znam dłużej niż mojego męża - zawsze się lubiliśmy i wciąż tak jest - nasze zawodowe dopasowanie się trwało więc sekundę.
>>> Na Wspólnej odcinek 1779 ostatni przed wakacjami 2013. Ola przedawkuje amfetaminę. Iza usłyszy zarzuty za śmierć Wiktora?
- Jest coś szczególnego, czego dowiedziała się pani, grając 10 lat w serialu "Na Wspólnej"?
- Kilka dni w tygodniu gościmy jako bohaterowie serialu w domach widzów. Oni - śledząc problemy i sposób zmagania się z nimi naszych postaci, często biorą z nich przykład. Dlatego musimy zwracać uwagę, w jaki sposób pokazujemy świat ludziom siedzącym po drugiej stronie ekranu, co do nich mówimy, jakie prezentujemy postawy, czy stajemy po stronie dobra, czy zła, po stronie mądrych i rozważnych czy głupich i nieuczciwych.
- Jak to się stało, że żadna z pani córek nie została aktorką?
- Bo są mądrymi dziewczynami...
Chcesz wiedzieć więcej o serialu Na Wspólnej? Polub nas na Facebooku!