- W życiu Kingi szykują się poważne zmiany...
- O, tak. Przede wszystkim Kinga pobierze się potajemnie z Falkowiczem (Michał Żebrowski - przyp. red.), który wciąż będzie kręcił i lawirował. Pojawi się mój serialowy tata. W tej roli widzowie zobaczą Leszka Teleszyńskiego. To dość zabawne, bo w sztuce "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" Sławomira Mrożka w Teatrze Polskim w Warszawie wcielamy się w parę kochanków. Córkę i ojca graliśmy z kolei w spektaklu "Opowieść zimowa". Można więc powiedzieć, że znamy się z różnych stron (śmiech). Jestem ciekawa, co będzie się działo w tym wątku, bo ojciec Kingi, znany i ceniony profesor, skrywa jakąś tajemnicę, jego pojawienie się ma drugie dno. W jednej ze scen powie mojej bohaterce: "Już niedługo będzie dobrze - tak jak chcę".
Zobacz: ''Na dobre i na złe''. Przemek walczy o Olę i swoje dziecko. Będzie kochającym ojcem
- Zapowiada się ciekawie, ale w przypadku tego serialu to norma. W "Na dobre i na złe" nie brakuje dramaturgii i zwrotów akcji.
- Też tak uważam, bardzo lubię grać w tym serialu. W wątku Kingi jeszcze wiele się wydarzy. Wszystko wskazuje na to, że Falkowicz bardzo dużo zawdzięcza jej ojcu. Zobaczymy, co będzie dalej, tym bardziej że Andrzej ulegnie wypadkowi. W domu chemika dojdzie do poważnego wybuchu... Doskonale pamiętam sceny z tego odcinka, bo pracowaliśmy w plenerze, kiedy w Polsce siał spustoszenie orkan Ksawery. Mieliśmy zdjęcia niedaleko lotniska. Patrzyłam na lądujące samoloty, którymi orkan bawił się jak zabawkami. Wyglądały, jakby zaraz miały się rozbić.
- Takie obserwacje mogą obniżyć zaufanie do samolotów...
- Boję się latać, ale w związku z innymi wydarzeniami. Trzy lata temu podczas lotu z Innsbrucku do Wiednia, myślałam że się rozbijemy. Wiał silny wiatr, nie mogliśmy się wzbić, kadłub samolotu cały czas opadał. Wcześniej latanie nie było dla mnie żadnym problemem, a od tamtej pory uczę się go od początku. Wiem, że samoloty są statystycznie najbezpieczniejszym środkiem lokomocji, ale nie czuję się w nich komfortowo.
- Wróćmy do serialu. Kinga naprawdę kocha Falkowicza?
- Jest jedynaczką i pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny z tradycjami. Myślę, że gdy Falkowicz ją odrzucił, bardzo przeżyła porażkę, bo przyzwyczaiła się, że zawsze dostaje to, czego chce. Ucierpiała jej duma. Jednak wydaje mi się, że naprawdę go kocha. Nie wiem, czy podejście Andrzeja zmieni się po ślubie, ale chyba wolałabym, żeby cały czas był łotrem, ponieważ taką relację zdecydowanie ciekawiej się gra. Związek Kingi i Falkowicza jest niejednoznaczny, a co za tym idzie - interesujący. On bawi się jej uczuciami, ale nie może przesadzać, bo moja bohaterka za dużo wie. Bardzo lubię grać Kingę, to barwna postać, która potrafi zaskakiwać. Uważam, że jest bardzo inteligentna i dobrze wie, co robi.
Przeczytaj: "Na dobre i na złe". Agata Woźnicka lesbijką?! Całuje się z pacjentką Lucyną
- Wasz wątek jest prowadzony z lekkim zabarwieniem komediowym. Czyj to zamysł? Pani i Michała Żebrowskiego czy scenarzystów?
- Przede wszystkim scenarzystów, a my na planie staramy się dorzucić swoje trzy grosze. Oczywiście konsultujemy się z reżyserami, ponieważ łatwo przesadzić. Elementy komediowe ubarwiają relacje naszych bohaterów, ale trzeba uważać, bo gdy zaczynają dominować, wygląda to na ekranie po prostu źle. Postacie przestają być wiarygodne.
- Jaki był dla pani ubiegły rok?
- Nie mogę narzekać. 2013 rok był dla mnie udany pod wieloma względami. Rozwinęłam się teatralnie, dużo pracowałam, czułam się spełniona. Oby w tym roku było podobnie. Chciałabym jak najczęściej wracać do domu zmęczona po całym dniu pracy, bo wtedy czuję, że się realizuję, że coś się dzieje.
- Jeśli się dużo pracuje, przydaje się także trochę czasu na odpoczynek...
- Gdy nie pracuję, zawsze jest coś do zrobienia - w domu czy dla kogoś. Umiem zapełnić sobie czas, ale zdaję sobie sprawę, że człowiekowi potrzebna jest chwila spokoju. Może niezbyt często, ale odpoczywam, organizuję sobie chwilę na refleksje. Bardzo dobrym sposobem na odreagowanie jest wysiłek fizyczny - relaksuje mnie choćby jazda na rowerze. Przyjemność sprawia mi również oglądanie National Geographic. Najbardziej lubię "Katastrofy w przestworzach" i "Badaczy rekinów", czyli programy, które są o czymś, czego się boję. Chciałabym zmienić nastawienie do rekinów, bo są mieszkańcami mórz i oceanów, a ja nurkuję.
- Zdobyła pani jakieś certyfikaty?
- Mam drugi stopień PADI. W poprzednim roku po raz pierwszy nurkowałam w jaskiniach. Rewelacja! Mieliśmy latarki, koralowce wyglądały jak plastelina przyklejona do skały, w ogóle się nie ruszały. Co więcej, okazało się, że nasz instruktor jest dźwiękowcem w produkcjach Stevena Spielberga. Myślałam, że to przechwałki, że pewnie raz w życiu założył na planie mikrofon, ale się myliłam. Pokazał nam zdjęcia ze studia, pracował przy realizacji wielu filmów. Nurkowanie to jego pasja, więc założył w ojczyźnie niewielką szkołę.
- A jakie plany na 2014 rok?
- Nie lubię rzeczy, które są na mnie wymuszane, na przykład że powinnam dobrze się bawić w sylwestra. Do tej samej kategorii zaliczam postanowienia noworoczne. Nie rozumiem, dlaczego mam postanawiać coś akurat na przełomie roku. Mogę to zrobić w dowolnej chwili, nie potrzebuję przymusu. Zawsze coś można zmienić, poprawić.
Wszystko wskazuje na to, że w 2014 roku będę pracowała na planach dwóch filmów fabularnych. Do obu zdjęcia ruszą w marcu, ale dam radę! To dwa bardzo ciekawe projekty, o których niedługo dowiedzą się miłośnicy kina.
Rozmawiał Kuba Zajkowski
Chcesz wiedzieć więcej o "Na dobre i na złe? Odwiedź nas na Facebooku!