- Pojawiły się informacje, że odchodzi pan z "Na dobre i na złe". Czy to prawda?
- To tylko pogłoski. Cieszę się, że scenarzyści i producenci "Na dobre i na złe" tak jak ja polubili doktora Falkowicza. Dlatego znowu będzie dawał się we znaki personelowi szpitala w Leśnej Górze.
- Ludzie, którzy otarli się o śmierć, zmieniają się...
- Widzowie zobaczą jeszcze niejedną, pełną napięcia, emocji i niespodzianek scenę z udziałem Falkowicza. Pan doktor zaskoczy wszystkich. Myślę, że wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim odcinku poprzedniego sezonu, będą miały na niego pewien wpływ.
>>> NA DOBRE i NA ZŁE - więcej o serialu
- Co pan lubi w doktorze Falkowiczu?
- Bardzo lubię w nim to, że jest spełnieniem ciemnych instynktów ludzkich. Każdy człowiek od czasu do czasu ma ochotę być dla kogoś naprawdę wredny, na kimś się odegrać albo powiedzieć coś błyskotliwego i złośliwego, ale nie pozwala nam na to kultura osobista oraz wychowanie. Falkowicz nie przejmuje się konwenansami. Dzięki temu jest barwny i ciekawy.
- Kiedy wraca pan na plan "Na dobre i na złe"?
- Nagraliśmy już odcinki, które zostaną wyemitowane po wakacjach. Kolejne zdjęcia z moim udziałem zaczynają się na początku września. W tym samym czasie rozpoczynam próby do przedstawienia Teatru 6. piętro "Bóg mordu" według Yasminy Rezy. W obsadzie znajdą się Jolanta Fraszyńska i Anna Dereszowska, które dobrze znają fani "Na dobre i na złe", Cezary Pazura i moja skromna osoba. Reżyseruje Małgorzata Bogajewska.
Czekają mnie także dwie premiery. We wrześniu do kin wejdzie długo oczekiwany film "Tajemnica Westerplatte", w którym zagrałem majora Sucharskiego, a potem thriller "Sęp" według scenariusza i w reżyserii Eugeniusza Korina.