- Barbara Wasiak to kobieta wredna. Czy nie było protestów pielęgniarek przeciwko takiej bohaterce? Przecież ona rzuca cień na ich zawód.
- Nie. Protestów nie było, a ci, którzy przyglądają się mojej bohaterce, czyli widzowie, wielbiciele serialu, mówią, że to postać intrygująca, skrywająca pewną tajemnicę.
- No to jaka według pani jest Wasiakowa?
- To osoba doświadczona zawodowo, profesjonalistka. Wie, ile jest warta, nie boi się artykułować swojego zdania dotyczącego stanu zdrowia pacjentów, ale zna zarazem swoje miejsce w medycznym, zawodowym szeregu. Nie jest niesympatyczna. W jednym z odcinków młoda pielęgniarka Iza (Magdalena Waligórska - przyp. red.) stwierdza, że dobrze się stało, iż Wasiakowa zostaje w Leśnej Górze. Starałam się zagrać w taki sposób, żeby widać było, że Barbara przyjmuje jej słowa ciepło, przyjaźnie, przychylnie...
- Ale syna, młodego lekarza, stara się forować. To jest fair?
- Jeszcze nie zrobiła niczego, co byłoby nieetyczne. Zachowuje się jak każda matka. Próbuje stać przy dziecku, pomóc w życiowym starcie. Jak to zrobi? Okaże się, czy jej miłość matki weźmie górę, będzie istotniejsza i ważniejsza nad jej czystość zawodowca. Czy posunie się do tego, że dla syna będzie kopała pod kimś dołki? Wasiakowa chyba ma poczucie przyzwoitości, bo byliśmy świadkami, jak idzie na rękę jednej z pracownic, mówiąc, że trzeba mieć "baczenie na drugiego człowieka, trzeba być ludzkim".
NA DOBRE i NA ZŁE - więcej o serialu >>>
- Gra pani z młodymi, początkującymi aktorami. Bywa trudno?
- Dla mnie nie bywa, bo młodzi grający w tym serialu są zdolni, fajni, uważni i pracowici. Przychodzą na plan dobrze przygotowani, znają tekst, co nie zawsze dla aktorów seriali jest oczywiste. Nie traktują mnie jak starszej pani. Mam wrażenie, że mnie lubią, może dlatego, że ja ich lubię, że interesują mnie jako ludzie i ich sprawy zawodowe poza serialem. Wiele rozmawiamy. Wiem, że dzisiaj trudniej im wchodzić w zawód. Angaż w teatrze już nie jest podstawą aktorstwa. Dużo pracuję w dubbingu i opowiadałam im o tej pracy, przekonując, że i oni mogliby spróbować w nim swoich sił, bo jest jednym z elementów aktorskich umiejętności, a zarazem sposobem zarobkowania. I mój serialowy syn Borys, czyli Marcin Zacharzewski, z kolegą aktorem, a obaj są z Krakowa, przyjechali na kurs dubbingowy. Bardzo mnie tym ucieszyli, bo czegoś się nauczą, posiądą dodatkową umiejętność.
- Prowadzi pani zajęcia aktorskie dla ludzi niezwiązanych z tym zawodem. Są im potrzebne?
- Prowadzę zajęcia "Sztuka autoprezentacji z wykorzystaniem technik aktorskich". Uświadamiam ich uczestnikom, że to, jak człowiek mówi, jak się porusza, jak patrzy - składa się na elementy sztuki aktorskiej. Z nich my, aktorzy, budujemy role. Człowiek cywilny nie konstruuje wyimaginowanej roli scenicznej, ale konstruuje - posługując się tym wszystkim, co wymieniłam - swój wizerunek, którym obraca wobec innych ludzi. I ja pomagam - menedżerom, prawnikom, rzecznikom prasowym itd. - świadomie wykorzystywać techniki aktorskie, by byli skuteczni, wykonując swoje zadania zawodowe.
- Ta praca to chyba orka na ugorze?
- Skąd, ogromna satysfakcja! Ja mam w sobie żyłkę dydaktyka, pedagoga. Lubię naprawiać świat, lubię poprawiać, korygować. I cieszę się, gdy moje zajęcia nie tylko pomagają ludziom w pracy, lecz także przynoszą nową wiedzę, dodają śmiałości.
NA DOBRE I NA ZŁE - środa, 20.40, TVP 2