"M jak miłość" odcinek 1055 - wtorek, 8.04.2014, o godz. 20.40 w TVP2
W Grabinie strach wyjść na ulicę. Lokalni bandyci przyprawiają o dreszcze wszystkich mieszkańców. Ewa też ma się czego bać...
Zobacz: M jak miłość. Dramatyczny poród Kingi z M jak miłość. Czy syn Kingi i Piotra urodzi się zdrowy?
W 1055 odcinku ''M jak miłość'' ofiarą ulicznych bandytów padł ojciec Ewy. Jerzy Kolęda (Artur Barciś) postanowił się rozprawić z niegrzeczną młodzieżą po dobroci, ale oni widocznie mają inne plany. Nie boją się Kolędy i Mostowiaka?
-Możemy na chwilę? Nie zabierzemy ci dużo czasu.-zaczyna Marek wchodząc na posesję jednego z młodych bandytów.
-Pamiętasz mnie? Widzieliśmy się na przystanku dzisiaj rano. - wtrąca się Jerzy.
-Ja chciałem z tym jechać na policję, ale pan Kolęda postanowił, że spróbuje najpierw z tobą porozmawiać i jeśli zrozumiesz pewne rzeczy to może nie będzie tego zgłaszał. Potraktuj to jako szansę i dobrze ją wykorzystaj. - radzi chłopakowi Mostowiak.
Przeczytaj: M jak miłość. Kasia wróci do Marcina, ale stawia ostre warunki
Niedługo po interwencji Marek odbiera niepokojący telefon.
-Mógłbyś do mnie przyjechać? Tata śpi, wziął proszki. Miał taki ciężki dzień, nie chcę go budzić. - prosi Ewa.
-Jasne. Nie ma sensu go budzić. Mogę przyjechać, ale co się właściwie stało?
-Słyszałam jakieś głosy w ogrodzie.
-Jakie głosy? Może to koty się gonią? - Mostowiak się śmieje.
-Może uznasz, że mam paranoję...-tłumaczy Ewa i nagle zamiera. Ktoś rozbił szybę w pokoju, w którym stała dziewczyna Marka.
To zemsta chuliganów z Grabiny? Marek uratuje ukochaną Ewę?
Chcesz wiedzieć więcej o serialu ''M jak miłość''? Odwiedź nas na Facebooku!