- Od zawsze chciała pani zostać aktorką, czy raczej korciło panią, by postawić się tradycji rodzinnej?
- Zawsze miałam teatralne zainteresowania. Mój tata przez wiele lat był kierownikiem technicznym Teatru Bagatela, potem Starego Teatru w Krakowie. W Bagateli po kilkanaście razy oglądałam wszystkie bajki i baśnie, które były w repertuarze. Czasem tata zabierał mnie i siostrę za kulisy. Moimi ulubionymi zabawami i w podstawówce muzycznej, i w liceum, były zabawy w teatr. Muszę przyznać, że często ta zabawa stawała się ważniejsza od nauki. Tak bawiłyśmy się z moją siostrą, która też jest aktorką.
- Czyli to tata zaraził panią swoją pasją?
- Nie. Swoje dołożyła też mama, która jest choreografem. Razem tańczyłyśmy, świetnie się przy tym bawiąc. Bardzo wcześnie miałam opanowane wszystkie tańce narodowe, a na dodatek tango i charlestona.
- Rodzice nie naciskali, żebyście obie poszły w ich ślady?
- Może nieświadomie po trosze spełniałyśmy ich marzenia. Ale obserwując nasze zainteresowania, wiedzieli, że nie muszą nas namawiać.
- A mąż? Dlaczego nie wybrała pani lekarza czy naukowca, tylko aktora?
- Męża poznałam w Kielcach. Moi koledzy z Krakowa i Łodzi prowadzili tam warsztaty teatralne dla harcerzy. To była niezła ekipa. Cudowny czas beztroski. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się, czy to dobrze, że Igor jest związany z teatrem, czy też nie. Podobał mi się człowiek, facet, i nie było ważne, czy jest aktorem, czy farmaceutą.
- No tak, ale aktorem jest również brat pani męża, aktorką jest jego żona, aktorem jest były mąż pani siostry. Jakby tego było mało, mama pani męża też grała na Wybrzeżu. No i teraz aktorką została pani córka, Kasia Michalska. Przyzna pani, że to niecodzienna historia...
- Tak, to wygląda nieprawdopodobnie. Dlatego żartuję, że jestem kobietą aktorskiej mafii.
- Nie odradzała pani dziecku takiej drogi? Przecież wiadomo, że życie aktora nie jest usłane różami...
- Kasia wychowywała się za kulisami, zna blaski i cienie tego zawodu. Wybrała go świadomie. Pierwszą sztuką, jaką obejrzała, był "Balkon" Geneta. Siedziała cicho na widowni podczas prób, a myśmy pracowali. Aktorstwo to był jej świadomy i przemyślany wybór. Miała czas, żeby to wszystko rozważyć, wiedziała o tym zawodzie więcej niż koledzy w jej wieku. Teraz jest szczęśliwa. Robi to, co kocha.
- Aktorzy to ludzie chimeryczni, często przewrażliwieni. Jak państwo funkcjonujecie, kiedy jesteście razem? Często się kłócicie? Jak wygląda przeciętny dzień w waszym domu?
- Powinnam zapytać o to, kiedy mamy się kłócić. Czy wtedy, gdy jesteśmy razem, czy wtedy, gdy ja budzę się w Gdańsku, mój mąż w Kaliszu, gdzie jest dyrektorem teatru, a moja córka we Wrocławiu, gdzie gra w Teatrze Współczesnym. Dobrze, że są telefony. Rachunki mamy ogromne. A gdy już jesteśmy wszyscy razem, zwyczajnie szkoda nam czasu na kłótnie. Wymieniamy się opiniami na tematy zawodowe, najczęściej są to dyskusje burzliwe i emocjonalne, ale nie nazwałabym ich sporami. Lubimy też razem leniuchować.
Dorota Kolak
Popularna aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, która ostatnio bije rekordy popularności. Możemy podziwiać ją m.in. w kultowych serialach "Przepis na życie", "Usta, usta" i "Barwy szczęścia". Dorota Kolak pochodzi z aktorkiej rodziny. Jej ojciec był dyrektorem teatru, a mama choreografem. Mąż aktorki, Igor Michalski, którego znamy z roli Staszka w serialu "M jak miłość", jest dyrektorem Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. Córka Kasia Michalska po ukończeniu szkoły teatralnej została aktorką Teatru Współczesnego we Wrocławiu