Julia Wróblewska w "M jak miłość" umocniła swoją pozycję gwiazdy. Debiutowała w serialu w 556 odcinku "M jak miłość", zaledwie rok o sukcesie filmu - "Tylko mnie kochaj". Od emisji pierwszego odcinka z udziałem Wróblewskiej w 2007 roku, widzowie pokochali Zosię tak jak filmową Michalinę. I choć dziś 21-letnia aktorka nie wyobraża sobie zawodowego życia bez "M jak miłość", to wyznała w ostatnim wywiadzie, że rola Zosi w pewien sposób zrujnowała jej dzieciństwo.
- Została rzucona na głęboką wodę. Nie wiedziałam co się dzieje, co mam robić. Zaczynano mnie opisywać, komentować, wartościować. Wszyscy oglądali moje dojrzewanie. Kazali mi się zachowywać tak, a nie inaczej. Mówili mi co jest dobre, a co złe. Nigdy mi pozwalano na błędy. Jako 15-latka nie mogłam być złapana z alkoholem i papierosem, bo byłby z tego skandal. Nie poznałam siebie. Terapia mi w tym pomaga - powiedziała Julia Wróblewska w wywiadzie dla portalu przeambitni.pl.
Ostatnio 21-letnia gwiazda "M jak miłość" znów przekonała się o tym jak trudno znieść słowa krytyki. A wszystko dlatego, że w wątku Zosi pojawił się romans ze sporo starszym muzykiem Erykiem (w tej roli Rafał Szatan). Wielu internautów krytykowało twórców serialu za to, że w przypadku Zosi sprawa ociera się o pedofilię, bo przecież ona wciąż wygląda jak dziecko. Poza tym zarzucano Julii Wróblewskiej, że nie potrafi grać.
"Julia Wróblewska wyrosła z ról uroczych dziewuszek. Powinna odpuścić aktorstwo" - to jeden z licznych dość krytycznych komentarzy pod jej adresem z oficjalnego Instagrama "M jak miłość".