- Role w przebojowych serialach, zwycięstwa w rankingach najprzystojniejszych aktorów... Jednak rzadko widać pana na imprezach obleganych przez aktorów, ludzi telewizji i przede wszystkim fotoreporterów. Nie wystąpił pan też w "Tańcu z gwiazdami"...
- Jednak nieraz proponowano mi udział w tym programie. Staram się unikać działalności celebryckiej, wolę pracować. Nie chcę nikogo obrażać, ale to bywanie na imprezach, błyszczenie na stronach plotkarskich magazynów kojarzy mi się z innym rodzajem zawodowej działalności. Aktor robi oczywiście różne rzeczy i dobrze, że ktoś potrafi się w tej wielości odnaleźć, ale ja szukam czego innego. Dzięki udziałowi w "Tańcu z gwiazdami" zapewne nauczyłbym się nowych tanecznych pas, bo nigdy nie miałem styczności z tańcami towarzyskimi. Z punktu widzenia edukacji mogłoby to być fajne doświadczenie. Jednak cała otoczka przy tego rodzaju show nie za bardzo mi odpowiada. Może za kilka lat zmienię zdanie.
- Chce się pan skupić na planie zdjęciowym i deskach teatru?
- Tak. Moja droga do aktorstwa była pełna wybojów. Pochodzę z małego miasteczka, Strzelina na Dolnym Śląsku. Uczyłem się w kilku zawodówkach i technikach, dlatego teraz cały czas czekam na kolejne wyzwania aktorskie. A wracając do tańca, to bardzo mnie interesuje teatr ruchu, np. to, co robi Sasha Waltz, która jest świetną choreografką.
- Podobno żyje pan ekologicznie?
- Po prostu żyję tak, by nie szkodzić środowisku. Nie jeżdżę samochodem, wolę przemieszczać się rowerem. Prowadzę zdrowy tryb życia, który sprawia, że lepiej się czuję. Człowiek z natury jest niszczycielem, ja wybrałem inną drogę.
- Jak się pan czuje jako "najlepsze ciacho w show-biznesie"?
- To są jakieś żarty. Dziwię się, że ludzie tak nas postrzegają. Na szczęście mam dystans do tego rankingowego szumu, a jakiekolwiek wyścigi, oceny w ogóle mnie nie pociągają. Zresztą ostatnio ktoś mi powiedział, że nie jestem ani idealny, ani brzydki. Właściwie taki pomiędzy. Atrakcyjność jest pojęciem względnym. W każdym człowieku jest to coś, co przyciąga.
- Przejdźmy do serialu "Julia". Atmosfera na planie jest...
- Rewelacyjna! Takie relacje między aktorami, ekipą nie zdarzają się często. Na planie pracuje się wśród oryginałów i wariatów. Trzeba mieć naprawdę niepoukładane w głowie, żeby odnaleźć się w tym zawodzie. Natomiast tutaj jest naprawdę wyjątkowo. Czasami potrafimy sobie żartować, nawet podczas ujęć, co na innych planach jest niedopuszczalne. Zaprzyjaźniliśmy się, jesteśmy wobec siebie otwarci, ufamy sobie, a przede wszystkim możemy normalnie porozmawiać o tym, co myślimy na temat scen. Często inspirujemy się nawzajem. Czerpię też z młodszego pokolenia, ich spontaniczności, zainteresowań. Wszyscy się dopełniamy.
- Gra pan w kilku serialach. Częsta zmiana planów nie jest męcząca?
- Są dni zdjęciowe, że pracuję po dwanaście godzin dziennie. Kiedy mam większą rolę, to takich dni jest kilka z rzędu. Zdarzają się tak zwane prezenty producenckie, gdy trzeba przyjechać tylko na jedną scenę. Ponieważ gram w kilku produkcjach równolegle, więc mam też ograniczenia terminowe. Wtedy muszę zagrać jak najwięcej scen jednego dnia, żebym mógł zdążyć na kolejny plan. Wymaga to kondycji i przygotowania. Był okres, kiedy mieszkałem w Gdańsku, jeździłem do Warszawy, na Mazury. Potem znów stolica i Kraków. Był moment, że cała ekipa konduktorska w pociągach już mnie znała.
- Czyli aktorstwo daje panu kopa, adrenalinę do działania?
- Daje na początku, kiedy dostaję nową rolę. Potem przychodzi znużenie i tę energię trzeba od nowa w sobie odnaleźć - najczęściej na skutek wyczerpania po kilku dniach pracy, kiedy nie można się po prostu wyspać. Ale jest to silniejsze od nas. Aktor korzysta na co dzień z pamięci płytkiej, czyli szybko zapamiętuje i szybko zapomina. Chociaż parę razy zdarzyło mi się pomylić role. Na planie jednego z seriali nagle dodałem do swojej kwestii tekst, który mówiłem w innym serialu kilka dni wcześniej.
- Trudno jest przejść z jednej roli to drugiej?
- Mnie nie jest trudno. Korzystam z pewnego kostiumu, który - jeżeli jest dobrze dobrany - pomaga i określa postać. Należę do aktorów, którzy dużo wcześniej czytają scenariusz i przygotowują się do roli. Nie lubię robić wszystkiego na ostatnią chwilę, a nie chcę mieć śmietnika w głowie. To jest kwestia zawodowego treningu, a jego podstawy tkwią w teatrze, w którym dużo grałem na początku kariery. Tam nauczyłem się zmieniać rolę, przechodzić od postaci do postaci co kilka dni.