M jak MIŁOŚĆ. TOMEK INWALIDĄ pogrąża się W DEPRESJI - ZDJĘCIA >>>
- Ostatnio sporo aktorów odchodzi z "M jak miłość". Po Małgorzacie Kożuchowskiej zrobiła to Małgorzata Pieńkowska. Joanna Koroniewska zapowiedziała, że nie przedłuży kontraktu i z końcem roku rozstanie się z serialem. A pani? Gra pani Martę już od 12 lat!
- Mam swoją drogę. "M jak miłość" nie jest jedynym miejscem, w którym pracuję. Mam dużo innych zajęć teatralnych i pozateatralnych. Nie czuję się zamknięta w jednej roli, ograniczona. Praca na planie serialu to tylko kilka dni w miesiącu. Poza tym lubię Martę, po tylu latach czuję się z nią związana. Trudno byłoby mi się pogodzić z tym, że gra ją ktoś inny. Mam do niej osobisty stosunek. Zależy mi, żeby była dobrze odbierana przez widzów, dlatego gram ją najlepiej jak potrafię.
- Czy to dla pani również możliwość ciągłego doskonalenia warsztatu aktorskiego?
- Tak. To ciągły kontakt z kamerą, doskonalenie tego, jak się gra.
- Lubi pani spotkania z widzami?
- Czerpię z nich dużo radości. Dają mi poczucie, że to, co robię, ma sens. To jest bardzo motywujące.
M jak MIŁOŚĆ - więcej o serialu >>>
- Marta zawsze przeżywała bardzo burzliwe związki. Ale ten z Andrzejem jest chyba najdłuższy i najbardziej skomplikowany. Jak się pani pracuje z Krystianem Wieczorkiem?
- Dosyć długo grałam też z Robertem Gonerą i z Mariuszem Sabiniewiczem, który odszedł nie tylko z serialu, ale i niestety z naszego życia. Mariusza znałam w serialu siedem lat i nie wiem, czy to nie Norbert, którego grał, był najbardziej wytrwałym partnerem. Z Krystianem układa nam się bardzo dobrze. Pomiędzy nami nie ma żadnych nieporozumień czy zatargów. Nie kłócimy się, a wspieramy. To najmilsze, co może się zdarzyć na planie.