- W "Julii" gra pan chirurga plastycznego, Janka. Już po pierwszych odcinkach widać, że to porządny facet. Może nawet zbyt porządny, bez żadnych wad.
- To zawód w dużym stopniu wpłynął na charakter Janka. Jest powściągliwy i opanowany. Przecież nie może mu zadrżeć ręka, gdy trzyma skalpel. Głębokie oddanie pracy sprawiło, że zamknął się w sobie. Ma problem z okazywaniem emocji. Nie chce, a może nie potrafi zaangażować się uczuciowo. Jedyną szczerą, bardzo bliską relację ma z bratem Maćkiem (Michał Lewandowski - przyp. red.). To jego jedyny przyjaciel. Oczywiście pojawienie się Julii (Julia Rosnowska - przyp. red.) wszystko zmienia.
- Ale ma przecież narzeczoną Monikę (Marta Żmuda Trzebiatowska - przyp. red.)?
- Monika to piękna kobieta. Jest ważna dla Janka. I to nie tylko dlatego, że chce za niego wyjść. To ona sprawia, że nie postrzegamy go jako bohatera bez skazy, bo ten związek nie jest idealny. Janek pewnie czuje do Moniki sympatię, ale na pewno jej nie kocha. Mam wrażenie, że w tym związku chodzi tylko o seks. Traktuje Monikę niezobowiązująco. Okazuje się wyrachowanym facetem. Chodzi mu tylko o to, by być z piękną kobietą. Tkwi w takim dziwnym związku, oszukując i siebie, i partnerkę.
- Jak się gra z debiutantką, Julią Rosnowską? Czuje się pan przy niej jak stary wyjadacz?
- Absolutnie nie! Jeśli chodzi o techniczne sprawy, to oczywiście wiem, jak się ustawić, żeby być dobrze oświetlonym itd. Ale granie z ludźmi z innego pokolenia - mówię tu o Julii Rosnowskiej i o Mai Bohosiewicz (gra recepcjonistkę w szpitalu Janka - przyp.red.) - jest pięknym i wspaniałym przeżyciem. To młode i szalenie utalentowane aktorki, a przy tym bardzo otwarte, odważne w reakcjach. Sprawiają, że i ja jestem bardziej spontaniczny. Uczę się od nich. Mam też obok siebie starszych aktorów, którzy są dla mnie autorytetami. Marzyłem, żeby się z nimi spotkać na planie. Te spotkania, ich uwagi, rozmowy też mnie inspirują. Byłoby głupotą, gdybym ich nie słuchał.
- "Julia" jest kręcona w Krakowie. Przeprowadził się pan do tego pięknego miasta?
- To czasowa przeprowadzka. Mieszkam na Kazimierzu, poznaję miasto. Mój zawód jest przecież cyrkowo-turystyczny - ciągle w objeździe. Ale lubię to. Nie mam rodziny, nie mam zobowiązań, więc nikogo nie ranię tym, że mnie nie ma. Tak wygląda dziś życie aktora: jedzie tam, gdzie jest praca.
- A da się to życie zaplanować, będąc aktorem?
- Nie. Trzeba być elastycznym. Czasem to życie zmienia się z dnia na dzień.
- Co z "M jak miłość"? Budzyński zniknie z serialu?
- Wziął ślub z Martą Mostowiak, ale po nim pojawiły się kolejne problemy. Nie wiem, co wydarzy się dalej w scenariuszu. Choć nie ukrywam, że jestem ciekaw, jak potoczą się losy Marty i Andrzeja.
"Julia" pon.-pt., 17.55, TVN
"M jak miłość" pon.-wt., 20.40, TVP 2