Ilona Łepkowska odpowiada na zarzuty względem pracy w serialu "M jak miłość"
Zamieszanie wywołane informacją o odejściu Kacpra Kuszewskiego z serialu "M jak miłość" było do przewidzenia. Marek Mostowiak od osiemnastu lat zabawiał widzów przed telewizorami. Jednak dziwnym trafem porzucenie pracy na planie zgrało się z małym skandalem, który jeszcze bardziej spotęgował szok wiernych fanów "M jak miłość".
O co chodzi? Otóż według słów niektórych aktorów przez te 18 lat za kulisami "M jak miłość" nie było tak kolorowo, jak na ekranie.
W gronie krytykujących atmosferę pracy na planie "M jak miłość" znalazł się również Kacper Kuszewski. Przypominamy słowa o ekipie serialu, na które ostro zareagowała Ilona Łepkowska.
- Ludzie mają poczucie, że nie mogą narzekać i nie mogą walczyć o swoje prawa, bo są zatrudnieni na taki rodzaj umów, że można im podziękować i zatrudnić kogoś innego, kto nie będzie marudził. No więc nikt nie marudzi, tylko wszyscy zaciskają zęby i pracują. Od wielu lat zastanawiam się, jak to jest możliwe i jak to może być legalne...
Była scenarzystka serialu "M jak miłość" postanowiła odpowiedzieć koledze z pracy.
- Postawa pana Kacpra Kuszewskiego mnie zdziwiła. To nieeleganckie i nie fair w stosunku do ludzi, z którymi pracowało się aż 18 lat. Przez tyle czasu nie był taki krytyczny, a dopiero po odejściu wypowiada się w tym tonie? Zawiodłam się na nim. Szaleńcze tempo pracy i stres jest wszędzie w tej branży i „M jak miłość” nie jest wyjątkowe. Zarabiamy więcej niż przeciętni ludzie, więc nie dziwmy się, że musimy ciężej pracować. Ten serial jest już tyle lat na antenie i dzięki niemu aktorzy mają stabilną, stałą pracę, więc chyba warto się z tego cieszyć - powiedziała Łepkowska w wywiadzie dla "Faktu".
Kto ma rację w tym sporze? Naprawdę ciężko stwierdzić, gdy z obu stron podawane są tak sprzeczne informacje. Zrozumiały jest żal Kacpra Kuszewskiego, jak i oburzenie znanej scenarzystki. W końcu stworzyła serial "M jak miłość" i wciąż czuje się przywiązana do produkcji. Może gdyby jej wieloletni współpracownicy wcześniej zgłosili zastrzeżenia, to dziś uniknęlibyśmy śledzenia słownej przepychanki...