M jak MIŁOŚĆ. Witold PYRKOSZ: Jestem CHORY, jak nie gram >>>
"SE": - Z "M jaka miłość" odchodzisz co pół roku, a poza tym jesteś ulubienicą pana Lampki.
- I korzystając z okazji pana Tadeusza Lampkę (producent serialu - red.) gorąco pozdrawiam! Najfajniej dla aktora jest mieć co grać i myślę, że my z panem Tadeuszem już po tylu latach możemy na sobie polegać. Cieszy mnie, że to jest dla mnie taka spokojna przystań, ja mogę wpaść na dwa lata, dwa miesiące, dwa tygodnie, dwa dni, ale ta droga "do" i "z" jest dla mnie otwarta. Na razie.
- Ale nie będzie spektakularnej śmierci na ekranie?
- Z tego, co wiem, żaden mniej lub bardziej spektakularny wypadek nie jest dla mnie przewidziany.
- Czy po tylu latach twoja rola dalej cię nakręca?
- Ostatnio moja postać przeżywa bardzo dramatyczne i interesujące z aktorskiego punktu widzenia losy. To jest fajne. Teraz cała ekipa serialu ma ferie, więc i ja mam trochę czasu dla siebie i na inne projekty, w które jestem zaangażowana. Lubię wracać z planu do domu i cieszyć się nim, ale też lubię po przerwie w zdjęciach wrócić na plan. Myślę, że zachowanie tej harmonii to jest jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, które mnie spotykają.
- A planujesz zagrać w jakimś filmie fabularnym?
- Ostatnio dostałam propozycję od studenta z filmówki. Po prostu napisał do mnie e-maila. To będzie krótki metraż, niewielka rola, ale cieszę się na taką możliwość. Lubię pracować również z młodymi twórcami i lubię takie filmowe przygody. Pewnie niebawem spotkamy się na planie. Ja kiedyś, dawno temu powiedziałam, że jak będę już stara, to wyląduję w Nowym Jorku i będę się otaczała samymi młodymi mężczyznami. Ale jeżeli będą to filmowcy, i nie będzie to Nowy Jork, to również będę usatysfakcjonowana.
Chcesz wiedzieć więcej o serialu M jak MIŁOŚĆ? Polub nas na FACEBOOKU!