Jeśli cokolwiek kończy się tu szczęśliwie, wkrótce na widzów spada smutna życiowa refleksja, że nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza szczęście w "Barwach szczęścia". Nawet najbardziej solidne związki narażone są na niszczycielskie zakusy podstępnych scenarzystów. Dzięki temu nikt tu nie zna dnia ani godziny, poza godziną emisji. Widzowie, którzy z napięciem śledzą balansującą na granicy przyzwoitości przyjaźń Borysa i Marii i jednocześnie życzą wszystkiego najlepszego małżeństwu Pyrków, muszą nastawić się na to, że ich życzenia nieprędko się spełnią. W każdym razie na pewno nie w ciągu najbliższych czterech odcinków. Ci zaś, którzy kibicują wielkiej miłości Kasi i Ksawerego, który uciekł dla niej sprzed ołtarza, również będą musieli uzbroić się w cierpliwość.
Tęsknota Kasi za Ksawerym pozostanie przez jakiś czas nieukojona, jeśli nie liczyć czegoś w rodzaju ukojenia w kinie, w towarzystwie Tymona. Również skomplikowane relacje między kobietami Michała i Michałem, który najwyraźniej nie może zdecydować się, czy ważniejsza jest dla niego Dorota czy Edyta, nie będą zmierzać do rozwiązania. Nie zostanie podjęta żadna decyzja, mimo zaskakującej dla wielu widzów wieczornej wizyty Michała u Edyty. Akcja zmierza raczej w kierunku komplikowania spraw.
Jeśli chodzi o "wątek muzułmański", czyli sprawę wybranka serca Iwony, córki Pyrków, wszyscy zwolennicy kulturowej różnorodności w związkach mogą w najbliższym czasie przeżyć zimny prysznic. Taki sam prysznic czeka niestety również Iwonę. W sprawie Julia kontra Karolina również niewiele się zmieni. Czarny charakter zdołał się dobrze okopać i nic nie wskazuje na to, że szybko przestanie psuć jeden z licznych serialowych związków.